O samowoli reklamowej i szyldach-potworkach, które szpecą Kraków, piszemy w "Gazecie" od lat. Przed rokiem także chodziliśmy po Krakowie z plastykiem miejskim, który wskazywał nielegalne reklamy i szyldy. Niestety, niewiele zmieniło się od tamtego czasu. Np. na kamienicy przy Rynku Głównym wciąż wisi ta sama szmata z napisem "Internet Cafe" oraz ohydny baner Cracow Tours. Jacek Stokłosa niejednokrotnie wzywał odpowiedzialnych za nielegalne wywieszenie tych reklam do ich usunięcie. Jak widać - bez rezultatu.
Poprawiła się natomiast estetyka ulic Sławkowskiej i Floriańskiej. - Wielu właścicieli zmienia swe szyldy, konsultuje ze mną ich formy. Na przykład przed rokiem mieliśmy na Floriańskiej wielki, świecący szyld Pumy. Teraz został zmieniony - mówi Jacek Stokłosa. Jak jednak podkreśla, nadal największym problemem są reklamy piwa - na niektórych kamienicach można obok siebie zobaczyć trzy różne kolorowe wysięgniki z logo browarów.
Zostajemy jeszcze na ul. Floriańskiej, gdzie w poprzednim roku pojawiła się nowa samowola reklamowa, wyjątkowo przy tym szpetna. Na zabytkowej fasadzie na wysokości pierwszego piętra jeden ze sklepów zawiesił kawał materiału z napisem "Suknie ślubne". - Przecież to antyreklama. Taka brudna płachta może sugerować, że mamy do czynienia z towarem wielokrotnego użytku, a nie z eleganckimi sukniami - ironizuje Stokłosa.
To wszystko jednak nic wobec tego, co dzieje się z na ul. Pijarskiej, gdzie doszło do wyjątkowego nagromadzeniem nielegalnej brzydoty reklamowej. Jest to tym bardziej irytujące, że przez Pijarską przechodzi większość przyjeżdżających do Krakowa pociągiem turystów. Ich pierwsze wrażenie z pobytu w mieście nie może być dobre. Nad kawiarnią Stare Mury napotykamy na ciąg markiz oblepionych wielkimi nalepkami Żywca, a sklep Butik obklejony został z każdej strony pstrokatymi, tandetnie przygotowanymi reklamami. Na sąsiedniej fasadzie ledwo mieszczą się wysięgniki z reklamami browarów.
- Wszystkie te reklamy łamią zarówno prawo budowlane, jak i ustawę o ochronie zabytków - ubolewa Jacek Stokłosa.
Estetyczne katusze przeżywamy też na ul. Szpitalnej, naprzeciw Teatru im. Słowackiego. W ocenie plastyka miejskiego na tym fragmencie ulicy jest tylko... jedna legalna reklama. Resztę, m.in. wielkie ogłoszenia o pokojach gościnnych, szyld sklepu Kefirek i migający znak apteki, powieszono tu bez pozwolenia.
- Dyrektor Orzechowski z Teatru im. Słowackiego błagał mnie nieraz, bym coś z tym zrobił. Niestety, wciąż jesteśmy bezradni. Monity do nadzoru budowlanego nic nie dają, a samowolnie zdjąć takiego szkaradztwa nie mogę, bo jego właściciel mógłby mnie oskarżyć o zniszczenie jego mienia - wyjaśnia Jacek Stokłosa.
Co szpeci Kraków?
Przypominamy o powstającym dzięki naszym Czytelnikom rankingu najbardziej zaniedbanych miejsc w Krakowie. Powstała już wstępna lista - dostępna na stronie www.krakow.gazeta.pl. Zgłoszenia zbieramy do najbliższego soboty, potem przez tydzień internauci będą wybierać spośród najczęściej wskazywanych miejsc. Od władz miasta dostaliśmy obietnicę, że służby porządkowe zajmą się "zwycięzcą" niechlubnego rankingu. Miejsce zostanie gruntownie wysprzątane, a teren zrekultywowany. Jeśli będzie trzeba, zasiana zostanie trawa, posadzonych kilka krzewów, a chodnik naprawiony. Zapraszamy do udziału!
Propozycje do rankingu przyjmujemy pod adresem: redakcja@krakow.agora.pl. Ponieważ listów z godziny na godzinę przychodzi coraz więcej, dla łatwiejszej identyfikacji prosimy je tytułować: "Posprzątajmy Kraków".