Brakuje pracowników w branży turystycznej
>
Dobry recepcjonisto i kelnerze, gdzie jesteście? - wołają lubuscy hotelarze i restauratorzy. - Tam, gdzie lepiej płacą, czyli za granicą - odpowiadają specjaliści z branży turystycznej.
Na starcie sezonu turystycznego pojawia się poważny problem. Nie ma kto obsługiwać turystów, którzy coraz chętniej przyjeżdżają do nas nie tylko na zakupy, ale i by tutaj odpocząć. Od kiedy bowiem Polska przystąpiła do Unii Europejskiej fachowcy szukają szczęścia w pracy za granicą.
Obecnie brakuje już nie tylko murarzy czy inżynierów, ale coraz mniej jest też wykwalifikowanych rąk do pracy w branży turystycznej. Jak wynika z raportu Ministerstwa Gospodarki, co trzeci właściciel motelu, hotelu, restauracji lub baru szuka pracowników. Ponad 60 proc. wolnych stanowisk w branży turystycznej to praca dla pracowników wykwalifikowanych. - Wielu z nich jednak wyjeżdża za granicę. Tam dużo łatwiej się dorobić, szczególnie gdy ktoś ma doświadczenie - przyznaje Marek Janków, właściciel hotelu Rezydencja Janków w Iłowej. Jak mówi, szansą na znalezienie dobrych pracowników jest zatrzymywanie młodych, którzy jeszcze się uczą, ich trzeba szkolić pod swoje potrzeby.
Nie wystarczy podać klucz do pokoju Podobnie radzi sobie Bogdan Roszkowski, który jesienią ub. r. otworzył w Zielonej Górze hotel Aura. - W tej chwili zatrudniam dziewięć osób, ale jeszcze kilku pracowników cały czas poszukuję - mówi. Jak zaznacza jednak, to głównie ludzie spoza branży, których trzeba przeszkolić. - Najpierw sprawdzamy, czy ktoś w ogóle się nadaje do tej pracy, a potem obejmujemy go swoim programem szkoleniowym, który trwa co najmniej miesiąc - dodaje hotelarz. Poza tym, jego pracownicy będą uczestniczyć w unijnych kursach w ramach programu "Turystyka - wspólna sprawa".
Bogdan Roszkowski mówi, że minęły już czasy, kiedy to hotel był tylko miejscem noclegu. - To już nie jest kwatera gdzieś w górach albo nad jeziorem, gdzie wystarczy dać klucz do pokoju, ale cały kompleks usług. Pracownik musi umieć obsługiwać system monitoringu, internetową rezerwację, płatności kartą, przedpłaty, arkusze kalkulacyjne, systemy billingowe. A tego w szkołach nie uczą. Tam pokazują, jak składać obrusiki czy serwetki, a przecież jedzący klient jest ostatnim ogniwem całej machiny. Nie mówiąc już o znajomości zasad komunikacji interpersonalnych, by umieć gościa przyjąć, miło obsłużyć, ale i czasami odmówić mu jakichś przywilejów, jak np. palenie papierosów w miejscach niedozwolonych. No i znajomość języków. Wczoraj dzwoniła rodzina z Kanady, która chce odwiedzić znajomych w Polsce. Miała szereg pytań i wymagań. Recepcjonista musi potrafić udzielić takich informacji, a wielu nie potrafi się odnaleźć w takiej pracy - wyjaśnia Roszkowski.
Skąd taki problem, skoro w regionie szkoli się specjalistów turystyki i rekreacji oraz hotelarstwa? - Co roku mamy ok. 80 absolwentów hotelarstwa, nie wiemy jednak, co się z nimi dzieje. Podejrzewam, że jak większość młodych, wolą ścielić łóżka czy sprzątać pokoje hotelowe za granicą za trzykrotnie wyższą stawkę niż w Polsce - mówi Maria Szerszenowicz, wicedyrektor CKUiP w Zielonej Górze. - Wkrótce nasi maturzyści będą otrzymywać dyplomy zawodowe w języku angielskim. To jeszcze bardziej ułatwi im znalezienie pracy za granicą, a tam też zaczyna się sezon, więc na pewno pracy nie zabraknie - dodaje.
Hotelarze mają nadzieję, że wkrótce sytuacja się ustabilizuje. - Młodzi zaczną widzieć w Polsce szansę na rozwój, przecież turystyka i hotelarstwo przeżywa teraz ogromny boom, szczególnie w dużych miastach - mówią. Na razie jednak na to się nie zanosi. Chociaż wśród ofert pracy coraz częściej pojawiają się propozycje dla recepcjonistów, techników hotelarstwa, kierowników hoteli czy restauracji, kucharzy, kelnerów, oferty krajowe nadal przegrywają z zagranicznymi.
Aga szuka pracy w Holandii Na forach internetowych aż roi się od wpisów z poradami i informacjami, jak znaleźć pracę za granicą w branży turystycznej. "Mam 24 lata i w czerwcu obronę pracy magisterskiej na wydziale turystyki i rekreacji. Znam język angielski biegle, język niemiecki, rosyjski i niderlandzki - podstawowy poziom. Szukam pracy w Holandii" - napisała na forum "Gazety" internautka aga. Od razu pojawiło się kilka wpisów z radami i kontaktami. Marta Michalak, absolwentka pedagogiki Uniwersytetu Zielonogórskiego, w Londynie pracuje już dwa lata w restauracji chińskiej. Na początku pomagała w kuchni, potem przygotowywała drinki, rezerwowała stoliki, a teraz już jest kelnerką w głównej sali. - Mam znajomych w polskich restauracjach i nasze zarobki są nieporównywalne. W dodatku, mimo że nie miałam doświadczenia, w krótkim czasie przeszłam wiele szczebli awansu, co w kraju jest rzadkością - tłumaczy swój wybór Marta.
Beata Tokarz