"Oera Linda Boek", księga spisana w języku starofryzyjskim podaje, że tysiące lat temu istniał na Morzu Północnym wielki ląd. Wyspę tę zatopił nieznany kataklizm. Najnowsze odkrycie naukowców dowodzi, że tajemniczy manuskrypt mówi o faktach.
Atlantydę wielokrotnie próbowano lokalizować w obrębie Morza Pónocnego. Miała na przykład znajdować się na zatopionym dziś obszarze Fryzji, holenderskiej krainy. Mówi o tym "Oera Linda Boek", księga napisana dialektem starofryzyjskim. A że o plemieniu Fryzów wspominał już Tacyt, jak twierdzą niektórzy zwolennicy północnoeuropejskiej Atlantydy, przekazowi z fryzyjskiej księgi można zawierzyć. Czy rzeczywiście podaje ona informacje rozszerzające wiedzę o Atlantydzie?
Tu gościł Odyseusz
"Oera Linda Boek" mówi, że Fryzowie wywodzą się z wyspy Atland. Gdy kraina ta uległa zagładzie w wyniku kataklizmu, część jej mieszkańców uciekła na ląd stały, do Fryzji. Treść księgi przekazuje zaskakujące informacje. Według niej kataklizm zniszczył Atland w 2193 r. p.n.e. Na wyspie tej panował ciepły klimat, bywali na niej bohaterowie greckich mitów, a nawet dzieł pisanych, choćby Odyseusz, o którym pamięć nie zaginęła dzięki Homerowi.
Traktować te przekazy poważnie, czy raczej nie? Co wiadomo o pochodzeniu "Oera Linda Boek"? Pierwsza wzmianka o księdze pochodzi z 1848 r., kiedy to Cornelius Over de Linden, fryzyjski antykwariusz, pokazał tom doktorowi Verwijsowi, głównemu kustoszowi biblioteki w Leeuwarden. Wg oświadczenia antykwariusza, rękopis sporządzony czarnym atramentem na papierze z bawełny był kopią wcześniejszego egzemplarza, sporządzoną w 1256 r., a tamten rękopis to odpis pradawnego manuskryptu. Jak twierdził Cornelius Over de Linden, księga zawsze znajdowała się w posiadaniu jego rodu (w j. fryzyjskim: Oera Linda).
Verwijs przymierzał się do wydania manuskryptu drukiem, jednak zarząd Towarzystwa Fryzyjskiego, sprawujący pieczę nad biblioteką, orzekł, że "Oera Linda Boek", to fałszerstwo. Księga doczekała się jednak publikacji, a nawet przekładu na język angielski. W 1876 r. wydrukowało ją jedno z londyńskich wydawnictw i odtąd manuskrypt rodu Over de Linden zaczął żyć własnym życiem, budząc zaciekawienie atlantydologów i prowokując do żartów naukowców.
Ślady po zaginionym lądzie
Można by tę księgę, mówiącą o zatopionym lądzie na północy Europy zignorować, gdyby nie najnowsze, budzące zaskoczenie odkrycie naukowców. Zespół naukowców pracujących pod kierunkiem dr Vince'a Gaffney'a, szefa Instytutu Archeologii i Starożytności na Uniwersytecie Birmingham, w trakcie badań dna Morza Północnego natrafił na ślady po zatopionym lądzie. Można powiedzieć, że geolodzy odkryli Atlantydę Północy.
Ten usytuowany pomiędzy wschodnim wybrzeżem Wielkiej Brytanii a Norwegią ląd pogrążał się stopniowo w wodach między XVIII a VI tysiącleciem p.n.e. Projekt badawczy zespołu dr Gaffney'a polegał na opracowaniu cyfrowego obrazu dna mającego pomóc w poszukiwaniu podmorskich złóż metali, ropy naftowej i innych cennych substancji. Naukowcy przez 18 miesięcy, w oparciu o zapisy sejsmografów, odtworzyli w technice 3D krajobraz 23 tys. km kwadratowych podmorskiej powierzchni. W trakcie badań odkryli na sporym obszarze dna ślady dawnych rzek i dorzeczy, jezior, bagien oraz dolin. Po sprawdzeniu tych ustaleń, eksperci nie mieli już wątpliwości, że w tym miejscu znajdował się ląd, na którego powierzchnię oddziaływały czynniki atmosferyczne. Nie było jednak jeszcze wiadomo w jakiej epoce ta wielka wyspa zniknęła pod wodą.
Wyspa na Morzu Północnym
Kolejne analizy, upublicznione pod koniec kwietnia 2007 r. wykazały, że faktycznie można mówić w tym przypadku o Atlantydzie północy, bo ten ląd 12 tys. lat temu był jeszcze sporą wyspą. Krajobraz był tam urozmaicony - wiele rzek, jezior i łagodnych wzgórz. W tych warunkach, u schyłku epoki lodowej, na północnej Atlantydzie mogli żyć ludzie.
- Ta ziemia zapewniała dobre warunki myśliwym i zbieraczom - stwierdził dr Gaffney w wypowiedzi dla brytyjskich mediów. - Ludzie ci mogli osiedlać się na wzniesieniach, skąd byli w stanie obserwować zwierzynę. Odkrycie to całkowicie zmienia obraz wczesnej historii północno-zachodniej Europy.
Naukowcy i stary manuskrypt mówią, że na Morzu Północnym była jakaś wielka wyspa. "Oera Linda Boek" podaje, że kataklizm zniszczył Atland w 2193 r. p.n.e., z kolei badania geologów dowodzą, że północny ląd zniknął pod falami 4 tys. lat wcześniej. I choć nauka uważa, że manuskrypt to mistyfikacja Corneliusa Over de Linden, możliwe jest, że księga, oprócz fantazji i ubarwień, przekazuje pradawną tradycję o zagładzie Atlantydy Północy.
Tadeusz Oszubski
interia.pl