Można to robić w mieście, na łące, na plaży. Niezależnie od miejsca - tak jest zdrowiej i bliżej natury. W Polsce istnieje społeczność internetowa zrzeszająca wielbicieli spacerów... na bosaka.
Chodzili boso na wakacjach u dziadków, na plaży, czasem w biurze czy na spacerach za miasto. Wiedzą, jaką przyjemnością jest spacer po świeżej, nieco wilgotnej trawie. Swoje wrażenia wymieniali przez internet. W końcu doszli do wniosku, że lepiej się spotkać i pochodzić wspólnie.
Razem raźniej
Pomyśleliśmy, że czas już na spacery po mieście, a skoro nie wszyscy mają odwagę robić to w pojedynkę - umówiliśmy się, że pójdziemy razem. Ważne jest nie tylko chodzenie, spotykamy się, żeby zwyczajnie się pośmiać i miło spędzić czas wśród fajnych ludzi - tłumaczy Aleksander Senk, organizator większości spotkań.
Pierwszy grupowy spacer odbył się 23 czerwca 2005 roku. Od tego czasu "bosonodzy" spacerują średnio raz w miesiącu w sezonie letnim. Na spotkania przychodzi 3-7 osób. Wybierają przyjemne, malownicze trasy. W Warszawie jest to Powiśle, Trakt Królewski, Stare i Nowe Miasto. Swój bosy "pochód" mieli też krakowianie - przeszli się wokół Doliny Szklarki.
Boso w metrze
- Ludzie odnoszą się do nas życzliwie, nieraz z zatroskaniem, czy się nie przeziębimy. Pamiętam też niebotyczne zdumienie strażnika metra na Placu Wilsona, kiedy zobaczył wchodzącą grupę bosonogich. Nigdy natomiast nie słyszeliśmy kpin czy nieprzyjemnych uwag - mówi Olek Senk.
Grupa odpiera też zarzuty, jakoby chodzenie bez butów było niebezpieczne. Bosy człowiek zwraca większą uwagę na nieczystości czy szkła, które nie przeszkadzałyby mu, gdyby był obuty. A jeśli chodzi o grzybicę - o wiele łatwiej złapać ją w przemoczonych pantoflach niż na bosaka.
- Medycyna chińska uczy, że na stopach umieszczone są punkty nerwowe odpowiedzialne za funkcjonowanie poszczególnych narządów. Ich pobudzanie ma zbawienny wpływ na pracę organizmu. Poprawia się ukrwienie stóp i koryguje płaskostopie. Chodzenie boso pomaga też w hartowaniu organizmu - wylicza Olek.
Ranking nawierzchni
Jak dołączyć do grona bosonogich?
Po pierwsze: zdjąć buty - śmieje się Olek. - Dobrze mieć ze sobą towarzysza, nawet obutego, żeby nie czuć się onieśmielonym. Nie przejmować się zanadto bólem stóp, to normalne, że przyzwyczajone do butów są bardziej wrażliwe. No i koniecznie wybrać przyjemne miejsce. W moim rankingu nawierzchni przoduje las i trawa, ale lubię też chodzić wieczorem po nagrzanym asfalcie - dodaje Olek.
Grupy chodzących boso nie są zamknięte - zaproszony jest każdy chętny. Co więcej, podobne stowarzyszenia istnieją już na Zachodzie, m.in. w Niemczech czy USA. W Australii chodzenie bez butów to codzienność. A zatem - bosonodzy wszystkich krajów, łączcie się!
Małgorzata Olszewska
Źródło informacji: INTERIA.PL